poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 17


30 września 2013 roku.
Szkoła w Londynie. 

Byłam zła na Amber za to co powiedziała Demi. Ale i tak gorsze było to, że moja przyjaciółka zgadzała się z Amber. Przecież to wszystko co powiedziała ta blondyna nie jest prawdą. Nie liczy się to ile się ma kasy czy jak się wygląda, a to kim się jest w środku. Ale widzę, że Harry 'emu zależy na Demi. Całe lekcje bałam się, że moja przyjaciółka coś sobie zrobi. Siedziałam na ostatniej już lekcji i strasznie było mi duszno. Myślałam, że nie wytrzymam, a to był dopiero początek lekcji. Miałam szczęście, że pani nie brała mnie do odpowiedzi i żebym pisała coś na tablicy. Pod koniec lekcji dostałam sms-a od Louisa. 

Louis 
Jestem przed szkołą : ) 

Nie odpisałam. Gdy zadzwonił dzwonek spakowałam moje rzeczy i wyszłam z klasy. Po wyjściu ze szkoły zobaczyłam Louisa. Podeszłam do niego i lekko się zachwiałam. On mnie złapał żebym nie upadła. Potem pamiętam tylko ciemność

*Kilka godzin później*

Obudziłam się w jakimś bardzo jasnym pomieszczeniu. Na początku nie mogłam do końca otworzyć oczu, ale za chwilę było już dobrze. Zobaczyłam, że obok mnie siedzi Louis, który patrzał się w podłogę.

- Lou - powiedziałam trochę ochrypniętym głosem. Odkaszlnęłam. - Co się stało ? - spytałam, bo dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w szpitalu.

- Zemdlałaś i cię tu przywiozłem, ale lekarze nic nie chcą mi powiedzieć - powiedział i wstał z krzesła. - Leż, a ja pójdę po kogoś. - powiedział i wyszedł z sali. za chwilę wrócił ze starszym panem ubranym na biało.

- Dzień dobry. Widzę, że pani już się obudziła. - powiedział miło.

- Dzień dobry. Co mi jest ? - spytałam. Byłam trochę przestraszona.

- Nic takie. To po prostu ze zmęczenia. - powiedział lekarz, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Czyli mogę już wrócić do domu tak ? - spytałam. Nie chciałam tu być. Nie przepadałam za szpitalami.

- Tak. A pana proszę o dopilnowanie żeby dziś odpoczywała - powiedział, a ja szczęśliwa usiadłam na skraju łóżka i założyłam moje trampki. Porozmawiałam jeszcze chwilę z lekarzem i poszliśmy do auta. Wsiadłam do środka, zapięłam pasy i Lou odpalił silnik samochodu.

- Możemy pojechać do Demi ? Muszę z nią pogadać - powiedziałam patrząc w przednią szybę.

- Miałaś jechać do domu odpoczywać - powiedział.

- Proszę - powiedziałam błagalnym głosem.

- No dobra - powiedział i pojechał do mojej przyjaciółki. - A w ogóle co takiego się stało w szkole ? - spytał. Nie wiedziałam czy mu powiedzieć.

- Powiem ci jak nikomu nie wygadasz dobra ? - spytałam.

- No dobra - powiedział skręcając w kolejną ulicę, a ja mu o wszystkim opowiedziałam.

- Harry nie może o tym wiedzieć rozumiesz ? - powiedziałam gdy zaparkował przed domem Demi.

- Dobra. Ode mnie się tego nie dowie na pewno - powiedział i wysiedliśmy z auta. On zamknął samochód, a ja już poszłam do drzwi. Gdy zadzwoniłam dzwonkiem Louis był już obok mnie. Otworzyła nam ciocia Demi.

- Dzień dobry. Jest Demi ? - spytałam.

- Tak proszę wejdźcie - powiedziała otwierając nam szerzej drzwi. Weszliśmy do środka. - Demi jest na górze - powiedziała, a my tam poszliśmy. Zapukałam i gdy usłyszeliśmy "proszę" weszliśmy do środka.

- Hej - powiedziałam i usiadłam na krześle.

- Hej - powiedziała ocierając łzy. - Co chcecie ? - spytała.

- Chciałam zobaczyć jak się czujesz. - powiedziałam lekko się uśmiechając.

- Tak jak zwykle. - powiedziała trochę smutno. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam. - Lou wie o tym wszystkim ? - spytała, a on usiadł na przeciwko nas.

- Wiem i nic Harry 'emu nie powiem. Ale mogła byś się z tym trochę ogarnąć. Przez to, że obarczasz Viole swoimi problemami ona zemdlała i trafiła do szpitala ! - powiedział głośniej. Widziałam, że jest zły, a że Demi ma łzy w oczach. On cały czas na nią krzyczał za to wszystko. Nie mogłam słuchać jak Louis na nią krzyczy, a mnie nie słuchał jak kazałam mu się zamknąć więc usiadłam mu na kolanach i zaczęłam go całować, a on odwzajemnił ten gest. Gdy się od siebie odsunęliśmy, on przytulił mnie do siebie, a widziałam, że Demi jest szokowana tym co zobaczyła. Ale przynajmniej poskutkowało i już na nią nie krzyczał tylko całował mnie we włosy.

- Wy jesteście parą ? - spytała moja przyjaciółka.

- Nie, ale trzeba było go jakoś uciszyć - powiedziałam wtulając się w chłopaka.
 

2 komentarze: