19 października 2013 rok.
Dom chłopaków.
Siedziałam w kuchni z kubkiem kakao i płakałam. Gdybym mogła zamieniła bym się teraz z Demi i leżała tam za nią. Usłyszałam zamykanie się drzwi. Wzięłam mój kubek z ciepłym napojem i poszłam do korytarza. Stał tam smutny Harry.
- Nic się nie poprawiło ? - spytałam wnioskując to po jego wyrazie twarzy. On zdjął kurtkę i się na mnie spojrzał.
- Miejmy nadzieję, że się wybudzi. - powiedział idąc do kuchni.
- Wybudzi się. Ona jest silna, nie to... - nie dokończyłam i ustałam przy wyspie kuchennej.
- Dokończ - powiedział nie patrząc na mnie tylko do lodówki.
- Nie to co ja - powiedziałam, a on się dziwnie na mnie spojrzał. Ja westchnęłam, odstawiłam kubek i zdjęłam bandaż odkrywając tym samym poraniony nadgarstek.
- Tniesz się ? - spytał zdziwiony, a ja pokiwałam tylko głową, że tak.
- Przez to co ci Louis zrobił ? - spytała, a ja tylko pokiwałam głową, że tak i zostawiając kubek na blacie poszłam do pokoju. Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam, że mój telefon który leżał na szafce dzwonił. Była to moja mama. Odebrałam. Porozmawiałyśmy trochę i w pewnym momencie mama powiedziała mi, że nie jestem ich córką. Tylko, że jestem adoptowana. Tak się zdziwiłam, że aż wypadł mi

-----*-----
Tak wiem rozdział powinien być jutro, ale jutro raczej nie będę miała dostępu do kompa... Od razu mówię następny będzie normalnie W PIĄTEK. Mam nadzieję, że będzie tu więcej komentarzy niż pod poprzednimi rozdziałami... tyle jest wejść na bloga, a tak mało komentarzy... eh...
Tak wiem rozdział powinien być jutro, ale jutro raczej nie będę miała dostępu do kompa... Od razu mówię następny będzie normalnie W PIĄTEK. Mam nadzieję, że będzie tu więcej komentarzy niż pod poprzednimi rozdziałami... tyle jest wejść na bloga, a tak mało komentarzy... eh...
trochę krótkie ale spoko
OdpowiedzUsuń