18 października 2013 rok.
Tor wyścigowy.
Wystartowaliśmy. Gdy chłopacy wyrównywali zobaczyłam, że z przeciwnikiem Chrisa jedzie Demi. Czy jej już kompletnie odbiło ?! Przecież to nie jest sport dla niej. A jeszcze lepiej, że jedzie z wrogiem Chrisa, a on obiecał sobie, że coś mu zrobi w czasie dzisiejszego wyścigu. Gdy mój kolego wyprzedzał przeciwnika zaczął go spychać na mur i barierki.
- Przestań ! - krzyknęłam ze strachem o przyjaciółkę.
- Po czyjej stronie jesteś mojej czy jego ? - spytał zły i nadal go spychał.
- Z nim jedzie moja przyjaciółka !! - krzyczałam, a łzy same mi się lały z oczu. Chris mnie nie posłuchał i dokonał swojego. Wiedziałam, że na pewno coś się stało Demi. On zawrócił i zaparkował obok rozbitego auta. Kierowca wysiadł sam, ale Demi nie. Chris dopiero teraz uświadomił sobie co zrobił i szybko dzwonił po karetkę. Na szczęście szybko przyjechali i wyciągnęli Demi z rozbitego auta. Zobaczyłam ją gdy nieśli ją na noszach. Była cała we krwi. Wsiedli z nią do karetki i na szczęście pozwolili mi z nią jechać. Usiadłam na krzesełku nie daleko drzwi i widziałam jak ratują Demi. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Harry 'ego. Musiał wiedzieć co się stało. Szybko odebrał.
- Tak ? - spytał trochę zaspanym głosem.
- Harry ja i Demi nie wrócimy dziś do domu - powiedziałam płacząc.
- Co się stało ?! - był przestraszony. Słyszałam to w jego głosie.
- Demi miała wypadek. Jedziemy do szpitala. Wszystko ci wytłumaczę jak się spotkamy. - powiedziałam ocierając łzy.
- Już jadę - powiedział i się rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni i widziałam jak tamują krwawienie. Szybko dojechaliśmy do szpitala i szybko wzięli moja przyjaciółkę na oddział. Siedziałam przed nim i czekałam. Trochę to trwało. Lekarze nadal nie wychodzili, a Harry i Lou już zdążyli przyjechać. Usiedli tak, że byłam między nimi. Louis chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam.
- Nie dotykaj mnie ! - krzyknęłam, a on się zdziwił, bo przecież cały czas od tamtego zdarzenia nie dałam mu się dotknąć, ani nie rozmawialiśmy ze sobą.
- Czemu Demi tam leży ? - spytał Harry cały przestraszony.
- No.... no bo ja chodziłam na wyścigi, a ona poszła za mną... - nie skończyłam, bo zaczęłam płakać jak małe dziecko.
- Viola uspokój się i powiedz mi co się dalej stało. - powiedział Harry.
- No i ja wsiadłam do auta z moim kolegą, a ona do auta przeciwnika i mój kolega, chciał ich zepchnąć z toru, a ja go powstrzymywałam, ale dobił swojego no i przeze mnie Demi tam teraz leży - powiedziałam płacząc. Podciągnęłam nogi do brody i schowałam twarz w kolana.
- Jezu... co ja podkusiło do tego wyścigu ? - zapytał sam siebie Harry.
- To moja wina. Gdybym ja tam nie poszła to ona by była teraz cała i zdrowa. - powiedziałam nadal płacząc, a Harry mnie przytulił. - To ja powinnam być teraz na jej miejscu. Ona nie zasługuje na te męczarnie - powiedziałam nadal płacząc. Słyszałam, że Hazza też płacze. Po chwili z oddziału wyszli lekarze prowadzący łóżko na którym leżała Demi i prowadzili ją na salę. Poszliśmy za nimi, a Harry próbował wyciągnąć od nich jakieś informacje i mu się to udało. Okazało się, że to nie jest nic takiego tylko ma trochę skaleczeń, złamaną nogę i oczywiście jest w śpiączce. Bałam się o nią bardzo. Zakręciło mi się trochę w głowie bałam się, że zaraz i ja będę tu leżeć. Lekarze nie pozwolili nam wejść dziś do Demi więc musieliśmy jechać do domu.
-----*-----
Przepraszam was bardzo, że dopiero teraz dodaję... Mam nadzieję, że mi wybaczycie : ) I liczę na to, że wyrazicie swoje zdanie w komentarzu : )
Przepraszam was bardzo, że dopiero teraz dodaję... Mam nadzieję, że mi wybaczycie : ) I liczę na to, że wyrazicie swoje zdanie w komentarzu : )
Dobrze, że Demi nic tak bardzo poważnego się nie stało. Uff... Jak zwykle super :)
OdpowiedzUsuń