poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 45


9 grudnia 2013 rok. 
Arena w Londynie. 

Patrzałam jak znajomi Demi tańczą. Fajne to było tylko zastanawiałam się gdzie jest solenizantka. W odpowiednim momencie ona wbiegła na scenę i zaczęła tańczyć razem z tym zespołem. Nie wiedziałam, że ona tańczy i to mnie najbardziej zdziwiło. Wychodziło jej to wspaniale. Tylko czemu ona mi o tym nie powiedziała ? Oglądałam dalej. Nie mogłam uwierzyć, że ona ma taki wielki talent do tańca i śpiewu. Gdy przedstawienie się skończyło wszyscy klaskali i na scenę weszli chłopacy. Zaczęli śpiewać piosenkę "Diana". Bardzo lubiłam jak oni to śpiewali. Czasami na naszych próbach to śpiewali. Podczas ich występu śpiewałam z nimi i fankami. Gdy przyszła kolej na Louisa on nie mógł śpiewać, ale fanki zaśpiewały za niego. Wiedziałam, że teraz będzie miał coś z gardłem i będzie trzeba się nim opiekować. Gdy piosenka się skończyła przyszła Demi. Świetnie się bawiłyśmy do końca koncertu. Po zaśpiewaniu przez chłopaków ostatniej piosenki fanki zaczęły wychodzić, a ja i Demi poszłyśmy do garderoby chłopaków. Oni siedzieli na kanapach i udawali zmęczonych oraz pili wodę. Usiadłam obok mojego chłopaka, a Demi obok swojego. Louis zaczął mnie przytulać. Chłopacy byli cali spoceni od ty reflektorów świecących na scenę i w ogóle. Gadaliśmy z Demi o tym jak podobał się koncert, a Louisowi tak się nudziło, że zaczął mi robić malinkę na szyi. 

- Louis przestań - powiedziałam jeszcze spokojnie, ale za chwilę zaczęło mnie to trochę denerwować. Gdy odsunął usta od mojej szyi miałam czerwony ślad. - Ty to mądry nie jesteś - stwierdziłam patrząc na niego. 

- Ale za to mnie kochasz - ledwo to powiedział, a ja się tylko uśmiechnęłam. 

- Dziś oszczędzasz gardło, a jutro idziemy do lekarza - powiedziałam, a on ze strachem pokiwał głową, że nie. - Nie ma nie. Nie możesz stracić głosu - powiedziałam i zaczęłam bawić się jego ręką. 

- Nigdzie nie idę - zaczął się upierać jak małe dziecko, a ja go pocałowałam w usta.

- Stary musisz iść do lekarza z tym. Wolisz stracić głos i już nigdy nie zaśpiewać ? - powiedział do niego Harry i reszta też go przekonywała. Miałam nadzieję, że to zadziała. Nie chciałam, żeby stracił głos. Było by mi smutno bez tego jego kochanego głosiku. Jakoś tak po 22.00 wróciliśmy do domu. 

-----*-----
Mam nadzieję, że wam się podoba i będzie więcej komentarzy niż pod poprzednim... 

1 komentarz:

  1. No, no, no... Louis..
    Kocham Was dziewczyny, piszecie booosko <33
    Mam nadzieję, że nie będziecie kończyły przed 300 :D

    Pozdrawiam
    Piernicek :*

    OdpowiedzUsuń